Dowcipy Filmiki Flashe Gry online Mp3 Obrazki
PPS-y Teksty Życzenia  
Masz dosyć reklam? ||
 
 
 
 
   
 

Strona główna

Dowcipy
Chuck Norris
Informatyczne
Małżeńskie
Nonsens
O blondynkach
O dresiarzach
O hrabim
O Jasiu
O pijakach
O studentach
O teściowej
Twoja stara
Stirlitz
więcej dowcipów>>
Teksty
Ciekawostki ze świata
Śmieszne teksty
Zagadki i sztuczki psychologicze
więcej tekstów>>
Gry online
Arcade
Bijatyki
Dla Dzieci
Fabularne
Intelektualne
Kasyno
Multiplayer
Platformowe
Przygodowe
Room Escape
Sportowe
Strzelanki
Zręcznościowe
więcej gier>>
Filmiki
Bonusy filmowe
Dubbing
Japońskie teleturnieje
Kabarety
Teledyski & parodie
Reklamy
Sportowe
Zwierzęta
Wpadki na wizji
Zwierzęta
Z życia wzięte
więcej filmików>>
Mp3
Detektyw Inwektyw
Dzieci wiedzą lepiej
Edi800 &...
Grzegorz Halama
Huta '99
Kabaret NapAd
Kabaret OT.TO
Kabaret Tey
To zdarzyło się na prawdę
więcej mp3>>
Flashe
Knox's Korner
Parodie
Piosenki
Salad Fingers
Tajemnicze
Xiao Xiao
Z życia flashów
więcej flashów>>
Obrazki
Ciekawe
Komiksy
Komputery
Reklamy
Rysunki
Samochody
Sport
VIP-y
Wklejanki
Zoo
Z życia wzięte
więcej obrazków>>
PPSy
Interaktywne
Ku pokrzepieniu serc
Polityczne
Różne
Śmieszne
więcej ppsów>>
Kto, ile, kiedy...
W obecnej chwili mamy 44 osób on-line, w tym 0 użytkowników!
Konto u nas posiada już 28929 osób, a ostatnio dołączył niejaki endriu519!
Ostatni głos oddano dzisiaj o 15:45.
Ostatni komentarz napisano 2021-07-01.

Teksty > Śmieszne teksty > Mroczne Wydmy
Uwaga: produkt nie testowany na fanach.
Może spowodować reakcję alergiczną (u George'a Lucasa).
Nie zawiera midichlorianów.
100 % recyclable
Ozone friendly


Imperialny krążownik Kiler majestatycznie sunął przez kosmos. Zaprojektowany został specjalnie w taki sposób, aby budzić jak największą grozę, chociaż na zawsze pozostanie tajemnicą, dlaczego projektant za najbardziej budzący grozę uznał akurat kształt zbliżony do żelazka.
Admirał Ozzel podszedł do drzwi prywatnej komnaty Lorda Vadera i wyciągnął rękę, żeby nacisnąć przycisk. Pełniący wartę szturmowiec chwycił go za nadgarstek.
- Jego Lordowska Mość kazał nikogo nie wpuszczać - powiedział.
- Ja nie jestem nikim, idioto - warknął admirał, wsuwając mu jednocześnie w dłoń szeleszczący papierek.
- A... w takim razie, proszę.
Ozzel wszedł do komnaty, w której panowały całkowite ciemności, jeżeli nie liczyć światła wydobywającego się z komory medytacyjnej w kształcie skorupki od jaja. Podszedł do niej i głośno odchrząknął.
- Lordzie Vader...
Darth Vader podskoczył gwałtownie, chowając za siebie jakieś kolorowe czasopismo. Admirał dostrzegł tylko nic mu nie mówiący fragment tytułu: ...nthouse.
- Lordzie Vader, zbliżamy się do planety, o której doniósł nam wywiad.
- Powiedziałem, że nikomu tu nie wolno wchodzić - zasyczał Vader zza maski. - Ozzie, mój przyjacielu, obawiam się, że zawiodłeś mnie po raz ostatni.
Admirał odskoczył pod ścianę, zasłaniając rękami gardło. Przerażony patrzył na zaciskającą się dłoń Vadera.
- Nie, panie, błagam, daruj!... Pamiętaj, że Imperator zabronił ci dusić dowódców bez potrzeby!
Vader syknął, rozdrażniony. To była prawda. Na skutek jego niekonwencjonalnej polityki kadrowej Imperator, zirytowany ciągłym podpisywaniem kolejnych awansów i wypłacaniem odszkodowań kolejnym wdowom, kategorycznie ograniczył ilość zabijanych oficerów do jednego miesięcznie, z ewentualną zamianą na dwóch podoficerów.
Rozluźnił zaciśniętą pięść. Potem wydobył z kieszeni gumowe kółko i ściskał je przez kilka minut, aż gniew ustąpił.
- No, dobrze. Wyślijcie tam na dół parę oddziałów szturmowców.
- Ile, mój panie?
- Co się głupio pytasz. Oba.

* * *

Na planecie Tatooine pora dnia była jak zwykle niesprecyzowana: jedno słońce stało w zenicie, drugie właśnie zachodziło. Nessie wracała ze swojej codziennej przejażdżki na dewbacku. Nagle zauważyła imperialnych szturmowców, czających się tu i ówdzie za wydmami. Starali się dobrze maskować, ale powtykanie sosnowych gałązek za hełmy nie było najszczęśliwszym pomysłem na planecie, na której nie rosło ani jedno drzewo.
Otworzyli do niej ogień. Nessie przyjęła to z filozoficznym spokojem, jak przystało na rycerza Jedi.
- Pamiętajcie, że mamy ją wziąć żywcem! - krzyknął dowódca oddziału. - Celujcie w tego zwierzaka.
Szturmowcy starali się zastrzelić dewbacka, aby uniemożliwić jej ucieczkę, z właściwym sobie brakiem logiki nie zastanawiając się nad tym, że znacznie szybciej uciekałaby na piechotę, niż jadąc na leniwym gadzie wielkości furgonetki. Wiązki laserowych promieni świstały Nessie koło uszu; czterdzieści kroków dalej zapaliła się stodoła starego Larsa, zadając kłam obiegowemu twierdzeniu,
że szturmowcy nie są w stanie trafić w stodołę z czterdziestu kroków.
Wreszcie siedzenie pod ostrzałem w pozycji lotosu znudziło się Nessie. Zeskoczyła ze swojego wierzchowca i sięgnęła do pasa po broń.
- O cholera, znowu?! Będę w końcu musiała wyrzucić tę chińską latarkę.

* * *

Tymczasem na orbicie do Kilera zbliżał się inny imperialny niszczyciel, The Eyeshadow. Od jego kadłuba oderwał się niewielki prom i poszybował w stronę pierwszego statku.
Lady Darth Beyre stała na mostku i przyglądała się, jak żółta kula Tatooine rośnie w oczach, powoli wypełniając cały ekran. Potem kliknęła Zoom out.
- Znowu jakiś niewielki prom oderwał nam się od kadłuba - powiedziała do stojącego obok kapitana. - Tyle razy mówiłam, żeby je lepiej mocować!...
Odwróciła się i odeszła, powiewając czarnym płaszczem. Mijani szturmowcy dygali z szacunkiem na jej widok. Uśmiechnęła się pod nosem. Nie ma to jak rządy kobiecej ręki.
Zaświergotał komunikator.
- Wygląda na to, że przybyliśmy za późno, pani - meldował dowódca oddziału pościgowego. - Nie znaleźliśmy tej Jedi, tylko kartkę na drzwiach Zaraz wracam.
- Ktoś nas ubiegł - powiedziała złowrogo, tonem, który u jej podwładnych wywoływał dreszcz na plecach... albo gdzie indziej. - I ja chyba wiem, kto.
- Na orbicie jest Kiler. To pewnie robota Lorda Vadera.
- Milczeć! - z wściekłością rozwaliła komunikator o ścianę. Na szczęście promocja miała potrwać do końca miesiąca: kupi sobie drugi.

* * *

Beyre teleportowała się na Kilera. Urządzenie do teleportacji stanowiło jej małą, słodką tajemnicę, od kiedy przypadkowo wzięła do niewoli statek obcej cywilizacji o dziwacznej nazwie Przedsięwzięcie, z bandą wyjątkowo niegustownie umundurowanych pacyfistów na pokładzie. Strzegła tej tajemnicy starannie: wszyscy żołnierze, którzy brali udział w akcji, zginęli w nie budzącym żadnych podejrzeń zbiorowym wypadku przy czyszczeniu broni.
Wpadła jak burza do prywatnej świetlicy Vadera, który akurat oglądał w holowizji damskie zapasy w błocie. Szybko przełączył na MTV.
- Vader, ty świnio!- wrzasnęła, doskakując do niego z pięściami. - Co to ma, do jasnej cholery, znaczyć?!
- O co chodzi, Beer? - celowo przekręcił jej imię, wiedząc, że doprowadza ją to do szału. - Nie lubisz muzyki pop?
- Wiesz dobrze, o co chodzi! Zawsze bierzesz, co nie twoje! Ostatnim razem, jak u mnie byłeś, zeżarłeś mi wszystkie miętówki, a teraz to! Oddawaj mi tę Jedi! To mój jeniec!
- Ja byłem pierwszy.
- Ale to MÓJ wywiad doniósł o jej kryjówce! Twoi żołnierze potrafią tylko kraść kobiety i gwałcić kury!
- Chyba na odwrót...
- Nie! Nie na odwrót! Nawet tego nie potrafią!
Beyre uspokoiła się nagle. Machnięciem ręki wyłączyła holowizor, który nadawał akurat teledysk Kayah i Yankovica, i usiadła na fotelu.
- Zaczekam tu na nią razem z tobą.

* * *

- Ostrożnie, stopień.
- Auuuć!
- Uważaj, futryna.
- Aj! Oj!
Szturmowiec eskortujący ją z lewej strony pozbierał się po upadku, tymczasem ten z prawej wyrżnął głową w filar.
- Jaaauu!... O matko, już nie mogę. W tych przeklętych hełmach nic nie widać.
- Dlaczego nie pojedziemy windą? - spytała Nessie.
Szturmowiec trącił ją lufą miotacza w plecy i powiedział ponuro:
- Windy są miejscem kultowym. Może z nich korzystać tylko Lady Beyre.
Potknął się na schodach i z łomotem spadł pół piętra w dół. Jego kolega wycelował broń w Nessie; stali i czekali, aż tamten się pozbiera. Trwało to dłuższą chwilę, wreszcie wgramolił się za nimi i podjęli marsz. Drugi szturmowiec pośliznął się i upadł, uderzając twarzą w stopień. Gdyby nie maska, pewnie miałby złamany nos... choć nie wiadomo, czy nie złamał go tak czy siak.
- Słuchajcie - powiedziała łagodnie - gdybyście zdjęli mi te kajdanki, mogłabym wam pomóc iść...
- Akurat - warknął pierwszy szturmowiec, popychając ją lufą. - Jak ci rozkujemy ręce, to natychmiast zwiejesz.
- Nie zwieję, słowo Jedi.
Drugi szturmowiec znów się przewrócił i chyba skręcił sobie kostkę, bo przez chwilę podskakiwał na jednej nodze.
- Pierwszy, a może jednak... co nam szkodzi, zaryzykujmy...
Pierwszy nie chciał się zgodzić, ale po kilku krokach wpadł z impetem na robota sprzątającego, którego nie zauważył przez źle zaprojektowane wizjery w masce. Przewrócili się z łoskotem blach. Szturmowiec wstał z trudem, przeklinając i masując sobie różne części ciała.
- Dobra, drugi. Daj te kluczyki...

* * *

Vader i Beyre zdążyli się jeszcze kilka razy pokłócić, zanim wreszcie drzwi rozsunęły się i do komnaty weszła Nessie, holując za sobą półżywych szturmowców. Jeden miał powgniatany hełm, drugi kulał zauważalnie.
- Uważaj, teraz próg... daj mi rękę... tak, dobrze... schyl głowę, tu jest nisko...
- Ty rebeliancki skunksie, coś zrobiła z moimi ludźmi?! - wrzasnął Vader, podrywając się z fotela. Nessie nawet na niego nie spojrzała.
- Po pierwsze, mówi się "rebelianckie ścierwo", mógłbyś się wreszcie nauczyć. Po drugie, nic im nie zrobiłam. Spadli ze schodów.
- Myślisz, że ci uwierzę - warknął Vader, ale Beyre przerwała mu, wysuwając się do przodu.
- Cześć, Nessie, miło cię znowu widzieć. Powiedz temu kretynowi, że jesteś moim więźniem.
Nessie tylko uniosła brew, troskliwie pomagając szturmowcom usiąść na ławie.
- Dlaczego niby miałabym to zrobić?
- Kurczę pieczone, nie bądź taka! Jesteś rycerzem Jedi, zgadza się? Powinnaś bronić sprawiedliwości!
- Dobra - Nessie wygrzebała z kieszeni monetę. - Jak wypadnie orzeł, to jestem twoim jeńcem, a jak reszka, to Vadera.
Moneta poszybowała w górę; Vader i Beyre z napięciem śledzili jej lot. Spadła na podłogę, przez chwilę się kręciła, kręciła i...
Stanęła na kant.
- Ktoś tu oszukuje - powiedziała złowieszczo Beyre. - Vader, ruszyłeś ręką! Widziałam!
- Sama ruszyłaś! Krętaczka!
- Szuja!
- Nikt niczym nie ruszył - odezwała się autorytatywnie Nessie. - Pilnowałam.
Oboje popatrzyli na nią.
- I kto to mówi - warknął zza maski Vader. - Wychowanka Qui-Gona, tego starego hazardzisty!...
Nagle odezwał się sygnał interkomu i w rogu kabiny pojawił się hologram.
- Dzwonił Imperator - meldował, stojąc na baczność, kapitan Piettrek. - żąda, żebyście natychmiast przybyli na Terminatora - pan i Lady Beyre. Aha, i wspomniał, że chciałby się spotkać z waszym miłym gościem...
Vader i Beyre popatrzyli po sobie.
- Zdaje się, że nasz problem sam się rozwiązał...
- Zamknij się, Vader.
Nessie nie zwracała na nich uwagi.
- Byłam kiedyś na Terminatorze... - powiedziała w zamyśleniu.
Spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
- Co się tak gapicie? Powiedziałam, że byłam kiedyś na Terminatorze. Niezły film.



strony: [1] [2]
komentarz[3] |